In Sink: fajna alternatywa dla gier typu We Were Here
In Sink… Kooperacyjna gra logiczna z elementami platformowymi brzmi intrygująco, ale w tej kategorii trudno się wyróżnić. Po takich tytułach jak It Takes Two czy We Were Here miałem nadzieję, że In Sink wniesie coś świeżego, a nie utonie pod ciężarem powtarzalnych schematów. I generalnie jest nieźle.
Gra rozpoczyna się w prostym, ale przyjaznym hubie, z którego wybieramy poziomy i zapraszamy partnera. Styl graficzny jest jasny, kreskówkowy, z humorem – idealny, by zachować lekkość nawet w momentach, gdy zagadki zaczynają sprawiać trudności. Każdy poziom ma unikalny klimat, od muzeum w stylu noir po hollywoodzką planszę, gdzie rozwiązujemy łamigłówki na Alei Gwiazd. Najbardziej uśmiechnąłem się, gdy znalazłem nawiązanie do Breaking Bad w postaci charakterystycznego kampera pełnego dziur po kulach – takie smaczki pokazują, że twórcy mieli pomysł na szczegóły.
Niestety, sama rozgrywka to już bardziej nierówna przygoda. Kluczowym elementem jest komunikacja – opisywanie wzorów, symboli i kolorów partnerowi. Na początku to frajda, ale po kilku poziomach schematy zaczynają się powtarzać, co odbiera zabawie świeżość. Największym przykładem takiego przeciągania jest labirynt na drugim poziomie – jedna osoba steruje platformami, druga musi znaleźć wyjście. Po rozwiązaniu tej zagadki od razu dostajemy kolejną, tylko w odwróconych rolach. W rezultacie bardziej przypomina to obowiązek niż angażującą rozrywkę.
Są jednak momenty, które błyszczą. Łamigłówka „kamień-papier-nożyce” na poziomie siódmym czy wyzwanie z dziurą w ścianie na ósmym były świetne. Te zagadki pokazały, że twórcy mają talent i pomysłowość, choć niestety nie udało się tego równomiernie rozłożyć na wszystkie osiem poziomów. Mam wrażenie, że kilka świetnych pomysłów rozciągnięto na zbyt wiele etapów.
Komunikacja jest zarówno mocną stroną gry, jak i jej największym wyzwaniem. Opisywanie wzorów i rozwiązywanie skomplikowanych zagadek z partnerem daje satysfakcję, gdy wszystko działa, ale frustrację, gdy system podpowiedzi zawodzi. Podpowiedzi są czasami zbyt enigmatyczne, a zamiast pomóc, potrafią tylko bardziej zamieszać.
Na plus należy zaliczyć czytelność wizualną, co szczególnie doceniam jako osoba daltonistyczna. Zastosowanie wzorów i symboli zamiast samych kolorów sprawia, że gra jest bardziej przystępna. Sama kooperacja to serce gry, więc idealnie sprawdzi się dla tych, którzy lubią wspólnie rozwiązywać zagadki.
Niestety, poza samymi zagadkami gra ma pewne problemy. Muzyka jest monotonna, a sterowanie postacią momentami toporne. Do tego dochodzą błędy w projektach niektórych zagadek – niektóre można obejść, co psuje immersję.
Czy polecam? Tak, ale z zastrzeżeniami. In Sink nie jest idealne, ale ma wystarczająco serca i kreatywności, by zostawić po sobie dobre wspomnienia. Jeśli twórcy w przyszłości skupią się na dopracowaniu zagadek i unikną wypełniaczy, może powstać coś wyjątkowego. Na razie In Sink to ciekawa propozycja – choć miejscami trudna do przełknięcia, to warta uwagi dla fanów gatunku.
Rozgrywka | |
Grafika | |
Dźwięk | |
Przyjemność z gry |