Recenzja gry Sovereign Syndicate
Gdy usłyszałem o grze Sovereign Syndicate, od razu pomyślałem, że to może być coś wyjątkowego. Steampunkowa Londyn wymieszany z fantastycznymi elementami i brak tradycyjnych walk? Brzmiało to jak obietnica czegoś świeżego na rynku gier. Ale jak się sprawdziło? Zapraszam na moją recenzję tego tytułu.
Pierwsze wrażenia
W świecie Sovereign Syndicate rzucamy się w wir przygód w alternatywnej, wiktoriańskiej rzeczywistości. Rozmaite fantastyczne postacie jak minotaury czy wilkołaki to tu codzienność. Oferowana przez twórców atmosfera steampunka i elementy fantasy przyciągnęły mnie od pierwszych minut. W grze czuje się ducha epoki – smog zawieszony nad miastem, dym z kominów fabryk, to wszystko sprawia, że wciągam się bez reszty.
Fabuła i bohaterowie
Opowieść skupia się na trzech głównych postaciach: Atticusie Daley, minotaurze z problemami alkoholowymi, Clarze Reed, kurtyzanie marzącej o lepszym życiu, a także na duecie niezwykłych łowców potworów – krasnoludzie Teddym Redgrave i jego automacie Otto.
Wejście w świecie gry było dla mnie jak wejście na scenę teatru. Przedstawienie zaczęło się od Atticusa, którego życie to pasmo nieszczęść i pomyłek. Momentami zastanawiałem się, czy to nie ja jako gracz powinienem się złapać za głowę z zażenowania. Ta gra nie przebiera w środkach, by pokazać, jak nisko może upaść człowiek… albo w tym przypadku – minotaur.
Claire jest tą, która może wydawać się postacią stereotypową – piękna kobieta sprzedająca swoje wdzięki, lecz jej historia zaskakuje głębią i pokazuje, że każdy ma swoje demony, z którymi musi walczyć.
Teddy z Otto to duet tak nietypowy, jak tylko można sobie wymarzyć. Cieszyłem się za każdym razem, kiedy mogłem ich kontrolować, obserwując ich wzajemne interakcje, które mogły być równie dobrze zabawne, co wzruszające.
Rozgrywka i system dialogów
Gra działa na zasadach point-and-click, więc nie spodziewajcie się dynamicznych pojedynków. To na słowach i wyborach skupiona opowieść. System dialogów nawiązuje do tego z Disco Elysium, gdzie wewnętrzne głosy bohatera walczą o dominację. Wybory dialogowe wpływają na rozwój postaci i jej umiejętności, które później są przekładane na sukces lub porażkę w dostępnych działaniach. Umiejętności sprawdzane są przez dobieranie kart tarota – ciekawy pomysł, który dodatkowo buduje klimat tego domu z kart.
Jednak, muszę być szczery, czasami dialogi stawały się męczące. Postacie mają wiele do powiedzenia, a gęsty język wiktoriańskiego Londynu to wyzwanie, które nie każdemu może leżeć. Niewątpliwie, to bogaty i wciągający świat, ale czasami dialogi mogłyby być bardziej zwięzłe.
Styl i muzyka
Wizualnie gra robi dobre wrażenie dzięki swoim malarskim tłom i stylistyce, która przypomina komiksy. Wszystko wygląda na dopracowane, nawet jeśli animacje nie są najwyższej jakości. Muzyka jest odpowiednio dobrana i potęguje klimat, chociaż, przyznaję, że zestaw dostępnych utworów mógłby być bardziej różnorodny.
Kilka razy borykałem się z błędami, które uniemożliwiały dalszą grę, ale twórcy szybko je naprawiali. Dużym minusem jest brak kontroli nad kamerą, co w połączeniu z koniecznością ciągłego klikania, by poruszać postaciami, może irytować.
Podsumowanie
Sovereign Syndicate to gra o dużym ambicjach, ale mały zespół twórców z Crimson Herring nie zawsze daje radę sprostać tym ambicjom. Mimo to, historia i świat są na tyle przekonujące, że chciałbym w nich pozostać dłużej. Gracz, który szuka w grach głównie historii i postaci, a nie akcji, z pewnością znajdzie tu coś dla siebie. Nie jest to tytuł bez wad, ale ma swój wyjątkowy urok, który przyciąga do powrotu.
Sovereign Syndicate zabiera graczy na ciekawą przygodę w alternatywnym wiktoriańskim Londynie. Twórcy dają nam opowieść pełną ciekawych postaci i zaskakujących zdarzeń, które rozgrywają się w przemyślanej, fantastycznej rzeczywistości. Pomimo pewnych niedociągnięć technicznych i męczącej natury długich dialogów, gra dostarcza unikalne doświadczenie, które warto przeżyć.