peglin

Recenzja gry: Peglin!

Czasami trafiam na gry, które wydają się być dziwną mieszanką gatunków, ale zaskakująco dobrze się sprawdzają. Peglin na Nintendo Switch to właśnie taki przypadek. Wyobraź sobie, że połączono klasyczne Peggle z roguelike’iem. Tak, dobrze czytasz. To połączenie pachinko i roguelike, w którym wcielamy się w małego goblina próbującego odzyskać swoje złoto od smoka. Każda rozgrywka to walka z przeciwnikami, w której strzelamy kulami po planszy pełnej kołków, zbierając punkty i pokonując przeciwników.

image 3

Na początku byłem sceptyczny. Jak gra polegająca na strzelaniu kulami w stylu pachinko może dostarczyć emocji, jakich oczekuję od roguelike’ów? Szybko się jednak okazało, że odpowiedź tkwi w balansie między losowością a strategią. Każda plansza, każda kula ma znaczenie – muszę celnie wybierać tor lotu, aby zadać jak największe obrażenia wrogom, jednocześnie zbierając zasoby jak złoto czy relikwie. To zaskakująco uzależniające.

Jedną z rzeczy, która mnie wciągnęła, jest różnorodność orbs, czyli kul, którymi strzelam. Na początku mam do dyspozycji zwykłe kamienie i niezbyt imponujące sztylety, ale z czasem zdobywam kule o znacznie ciekawszych efektach, jak choćby kula błyskawic czy magiczny obelisk. To sprawia, że każda rozgrywka różni się od poprzedniej – czasem stawiam na maksymalne obrażenia krytyczne, innym razem na budowanie tarczy. A wszystko to zależy od relikwii, które zdobywam po drodze. Te drobne artefakty mogą całkowicie zmienić sposób, w jaki prowadzę walkę, dodając elementy, które wzmacniają moje kule albo zmieniają zasady gry.

image 4

Muszę przyznać, że gra zaskoczyła mnie swoją taktyczną głębią. Owszem, losowość jest tu obecna – nie zawsze mam pełną kontrolę nad tym, gdzie poleci moja kula, a niektóre plansze mają ruchome elementy, które potrafią pokrzyżować moje plany. Ale w tym właśnie tkwi urok gry. Trzeba balansować między ryzykiem a nagrodą, czasem celując w złote kołki, by zebrać więcej monet, a czasem w specjalne kołki resetujące planszę, aby móc dłużej utrzymać ciąg trafień.

Wizualnie gra prezentuje się bardzo przyjemnie. Prosty, ale urokliwy pixel art wprowadza lekko humorystyczny klimat. Mały goblin, którym steruję, jest zabawnie animowany, a efekty trafień wrogów potrafią dać satysfakcję, zwłaszcza gdy uda się zadać naprawdę duże obrażenia. Muzyka towarzysząca rozgrywce jest lekka i wpadająca w ucho, co idealnie pasuje do takiej gry.

image 5

Jednym z bardziej frustrujących elementów był dla mnie moment, gdy udało mi się dojść do finalnego bossa, tylko po to, by odkryć, że mój build nie zadaje wystarczająco dużo obrażeń. Szybko zrozumiałem, że nie warto brać każdej napotkanej relikwii bez przemyślenia. Kolejna rozgrywka była znacznie bardziej planowana – wybrałem ścieżki, które oferowały więcej skarbów i wzmocnień, a w końcu udało mi się pokonać smoka.

To, co sprawia, że Peglin jest tak wciągający, to jego pętla rozgrywki. Każda sesja trwa około godziny, a po zakończeniu jednej od razu chce się zaczynać kolejną. Jest tu dużo frajdy w odkrywaniu nowych kombinacji kul i relikwii, a fakt, że za każdym razem spotykam innych wrogów, dodaje świeżości. Tylko RGN czasem daje się we znaki.

Rozgrywka
Grafika
Dźwięk
Przyjemność z gry
Nasza ocena jakości
Ocena użytkowników:
[Oddanych głosów: 1 Średnia ocena: 5]

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *