Recenzja dnia: Wartales: The Beast Hunt
Każda dekada budzi się bestia, a wraz z nią – nadzieja na nową przygodę w Wartales. Niestety, po kilku dniach z DLC „The Beast Hunt” czuję się jak myśliwy, który znalazł w lesie… porzucony namiot. Jest klimat, są emocje, ale czy to wystarczy, by uzasadnić cenę? Oto moje przemyślenia.
Dobre strony? Są!

Nowa lokacja – Brigga – wygląda świetnie. Mgła, przeklęte bestie, atmosfera nieuchronnego zagrożenia. Mechanika polowania na Bestię to ciekawy pomysł, choć wykonany trochę „na skróty”. Śledzenie tropów, walka z upiornymi watahami – to działa, dopóki nie zorientujesz się, że po kilku godzinach… właściwie nic więcej nie ma.
Nowe przedmioty i umiejętności dla zwierząt to miły dodatek, ale czy warto płacić za DLC tylko dla tego? Nie.
Problemy? Też są.

Po pierwsze: skalowanie poziomów. Jeśli masz już doświadczoną drużynę, Bestia padnie jak mucha. Jeśli zaczynasz nową grę – może być ciężko. Dlaczego twórcy nie dodali opcji dostosowania trudności do postępu?
Po drugie: historia. Fabuła jest… no cóż, była. Momentami ciekawa (np. wątek poprzedniego łowcy Bestii), ale większość wątków urywa się jak źle zawiązany sznurówki. Spotkasz NPC w klatce? Uwolnisz go i… nic. Zero konsekwencji. Po co to było?
Po trzecie: cena vs. zawartość. 12 godzin zabawy za 59,99zł. Dla porównania – podstawowa wersja Wartales daje dziesiątki godzin treści. Tu dostajemy łyżeczkę nowości, a płacimy za cały garnek.

Jeśli uwielbiasz grać w wWartales i masz ochotę na nowy kawałek mapy – poczekaj na zniżkę. Wtedy może być warto.
Jeśli szukasz głębi, wyzwań dla wysokopoziomowej drużyny lub znaczących zmian – nie marnuj pieniędzy. Bestia jest fajna, ale nie aż tak straszna, by gonić ją pełną ceną.
Ocena: 6/10 – Spoko, ale nie zachwyca