Recenzja dnia: Mark of the Deep
Mark of the Deep to połączenie mrocznej opowieści o piratach, eksploracji i wymagającej walki. Gra przypomina nieco Death’s Door – mamy tu widok z góry, proste mechaniki walki i mnóstwo sekretów do odkrycia. Jednak to, co wyróżnia ten tytuł, to jego klimat. Brazylijskie studio Mad Mimic (znane z Dandy Ace) stworzyło świat, który jest jednocześnie przytulny i niepokojący. Wcielamy się w Rookie’ego, pirata uzbrojonego w gigantyczny hak, który musi uratować swoją załogę i odkryć tajemnice wyspy.
Co działa?

Grafika w Mark of the Deep jest po prostu piękna. Kolory są żywe, ale nie przesadzone, a całość sprawia wrażenie „gładkiej” – jakby każdy piksel był na swoim miejscu. Mimo że niektóre obszary (jak las czy lodowate pustkowia) potrafią przytłoczyć ilością detali, to ogólnie styl gry pasuje idealnie do jej nastroju.
Ścieżka dźwiękowa to absolutny hit. Kompozycje są zarówno nastrojowe, jak i dynamiczne, idealnie dopasowane do sytuacji. Walka z bossem przy akompaniamencie intensywnej muzyki to uczta dla uszu.
Choć eksploracja bywa frustrująca (o tym za chwilę), to odkrywanie sekretów jest niezwykle satysfakcjonujące. Sekretne obszary, ukryci bossowie i skarby – wszystko to sprawia, że warto zbaczać z głównej ścieżki.
Choć fabuła nie powala oryginalnością, to postacie dodają grze uroku. Każdy członek załogi, którego ratujesz, to mała opowieść. Niektóre NPC są naprawdę interesujące, a ich dialogi wnoszą sporo do klimatu.
Co nie działa?

Walka, choć przyjemna, bywa niewdzięczna. Brak możliwości dostosowania ataków (poza ulepszeniami za pomocą „Trinketów”) sprawia, że szybko można się znudzić. Większość czasu spędzisz na kombinacji hak + unik, co może irytować fanów bardziej złożonych systemów walki. Dodatkowo, buffer przycisków potrafi zirytować – często zdarzało mi się wykonywać niechciane akcje po otrzymaniu ciosu.
Eksploracja to mieszane uczucia. Z jednej strony, odkrywanie nowych obszarów jest ekscytujące, z drugiej – łatwo się zgubić. Częste powroty do tych samych miejsc mogą znużyć, zwłaszcza gdy brakuje wyraźnych wskazówek.
Gra ma sporo problemów z kolizjami. Wielokrotnie utknąłem w teksturach lub wylatywałem poza mapę. To irytujące, zwłaszcza gdy tracisz zdrowie przez błąd, a nie własną nieuwagę.
Po kilku dniach z Mark of the Deep czuję mieszane emocje. Z jednej strony, to solidna, klimatyczna przygoda, która potrafi wciągnąć. Z drugiej – jej wady potrafią skutecznie zniechęcić. Jeśli jesteś fanem souls-like’ów i nie przeszkadza ci prostota walki, to warto dać tej grze szansę. Dla osób szukających głębszych mechanik lub bardziej złożonej fabuły, może to być jednak rozczarowanie.
- Zalety: piękna grafika, świetna muzyka, satysfakcjonująca eksploracja, urocze postacie.
- Wady: prosta walka, frustrujące błędy techniczne, momentami nużący backtracking.
Czy polecam? Tak, ale z zastrzeżeniami. Mark of the Deep to gra, która ma duszę, ale czasem potyka się o własne nogi. Jeśli dasz jej szansę, możesz się zakochać – ale bądź przygotowany na kilka irytujących momentów.
Rozgrywka | |
Grafika | |
Dźwięk | |
Przyjemność z gry |